4 września 1945 roku nastąpiło uroczyste otwarcie nowego roku szkolnego w 3-letniej Szkole Przemysłowej Huty “Pokój” w Nowym Bytomiu.
Dyrektorem tej placówki został inż. Franciszek Krahl. Wiele wysiłku w praktyczną naukę zawodu włożył instruktor Paweł Blania Większość słuchaczy pochodziła z Nowego Bytomia i pobliskich miejscowości wchodzących obecnie w skład Rudy Śląskiej. Przez 3 dni w tygodniu uczniowie pracowali w warsztatach rzemieślniczych, znajdujących się na tereni6e6 szkoły, gdzie odbywały się zajęcia teoretyczne. W czerwcu 1946 roku szkoła dostarczyła hucie 73 absolwentów wydziału ślusarsko-mechanicznego i 20 absolwentów wydziału elektrycznego. We wrześniu 1963 roku dyrektorem szkoły został mgr Franciszek Kozik będący kierownikiem działu szkolenia wewnętrzno zakładowego. Stanowisko to piastował aż do emerytury, tj. do 1982 roku.
Należy dodać, iż zakład pracy zapewnił pracownikom podnoszenie kwalifikacji zawodowych w zakładowym średnim Studium Zawodowym Zajęcia w warsztatach szkolnych spełniały ważną funkcję dydaktyczną w przygotowaniu zawodowym młodzieży ZSZ dla Pracujących. praktycznego nauczania zawodu odbywa się w oparciu o wiadomości teoretyczne poprzez ćwiczenia szkoleniowo-produkcyjne.
Kadrę pedagogiczną tworzyli doświadczeni instruktorzy praktycznej nauki zawodu. W swej pracy kładli oni szczególny nacisk na kształtowanie wśród uczniów cech osobowości, umiejętność samodzielnego myślenia, rozwijanie zdolności wnikliwej obserwacji zjawisk oraz prawidłowego formułowania wniosków.
Absolwenci głównie kształcili się w kierunku: ślusarza, tokarza, suwnicowego, elektromontera. Wszystko to pobudzało aktywność młodzieży, sprawiając, że w warsztatach czuli się szczególnie przydatni, na co niemały wpływ na choćby ten fakt, że w stosunkowo krótkim czasie widzieli efekty swej pracy. Warsztaty mieściły się w obszernym pomieszczeniu, dysponującym wieloma maszynami i urządzeniami a także poważną ilością pomocy naukowych. Nie zawsze tak było. Rozpoczynano w trudnych warunkach i chyba warto przypomnieć o tym dzisiejszym uczniom szkoły. Początki organizowania zajęć praktycznych sięgają roku 1962, kiedy to wynajęto w Zasadniczej Szkole Nr 1 prawie nie nadający się już do użytkowania barak o łącznej powierzchni 50 m2. Wyposażenie warsztatu stanowiło 39 wyeksploatowanych już stanowisk ślusarskich, jedna wiertarka stołowa i jedna szlifierska. Brak odpowiednich maszyn utrudniał, a w a częściowo także z uwagi na niedostatek odpowiednich maszyn, na poważne trudności. Tym większe więc uznanie należy się takim zasłużonym, dziś już nieżyjącym instruktorom jak Jerzy Klepek czy Ludwik Kozok, Którzy swe doświadczenie nabyte w okresie długiej praktyki zawodowej i pedagogicznej przekazywali w przykładny sposób zarówno uczniom jak i początkującym nauczycielom zawodu. Od roku 1982 warsztaty szkolne znajdują się w murowanym budynku na terenie huty, zajmowanym przedtem przez warsztat stolarski. Mamy obecnie 40 stanowisk ślusarskich, 5 wiertarek stołowych, 2 szlifierki, 2 tokarki, frezarkę i strugarkę. Nie trudno zatem ocenić jak znaczny postęp dokonał się na przestrzeni lat istnienia szkoły. Uczniowie klas pierwszych odbywają zajęcia praktyczne w warsztacie szkolnym, a uczniowie klas drugich i trzecich – w oddziałach huty. Ponadto młodzież klas trzecich praktykuje przed ukończeniem szkoły w tych oddziałach wytwórczych, w których ma później pracować. Warto również zaznaczyć, że roboty wykonywane w ramach ćwiczeń szkoleniowo-produkcyjnych noszą charakter użytkowy. Wielu absolwentów szkoły to obecnie, mimo młodego wieku, cenieni w hucie fachowcy. Niektórzy z nich zaliczają się nawet do czołówki specjalistów w swoich zawodach. Są też wśród wychowanków naszej ZSZ instruktorzy praktycznej nauki. Wszystko to świadczy o wysokim poziomie naukowym i wychowawczym szkoły, do czego w niemałym stopniu przyczyniły się również zajęcia w warsztatach.
Od roku 1982 funkcję dyrektora aż do roku 2001 sprawował pan Leszek Trzewiczek. Szkołę nazwano imieniem Jadwigi Markowej.
Markowa urodziła się w 1885r. w Gliwicach. Szkoła podstawowa, do której chodziła była niemiecka, jednak w domu panowała atmosfera polska, wroga w stosunku do germanizatorów. Matka uczyła ją czytać i pisać, posługując się starym polskim modlitewnikiem. W 1904r. Jadwiga wyszła za mąż za Wincentego Marka. Po roku 1921, kiedy Śląsk podzielono i zdecydowano o przynależności Gliwic do Niemiec, Markowie osiedlili się w Nowym Bytomiu. Markowa zorganizowała “Towarzystwo Polek”, została radnym gminy, z zamiłowaniem oddała się pracy społecznej. Utworzyła w “Towarzystwie” kursy czytania i pisania języka polskiego. Wybuchła wojna. Jadwiga Markowa staje na posterunku. Organizuje kuchnię dla powstańców. Na teren Nowego Bytomia wchodzą zbiry “Freikorpu”. Przychodzą do domu Jadwigi, zabierają ją bosą ze sztandarem w ręku i prowadzą przez ulice Nowego Bytomia. Zamykają w piwnicy i tam straszliwie ją katują. Ale “Heil Hitler” nie przeszło jej przez usta, chociaż mogło ulżyć cierpieniom. Obcięto jej uszy, bo nosiła kolczyki z orłem polskim, wybito zęby, połamano ręce i nogi. Zwłoki zostały pochowane pod płotem jednej z ulic Nowego Bytomia. Ulica ta została po wojnie nazwana jej imieniem.
Szkoła istnieje do dnia dzisiejszego a jej dyrektorem jest pani mgr Iwona Kania. W ostatniej dekadzie nastąpiło szereg zmian, powstały nowe kierunki kształcenia i nastąpiła radykalna modernizacja szkoły.
Nasza Patronka – Jadwiga Markowa
Jadwiga Markowa urodziła się 15 września 1885 roku w Starych Gliwicach z rodziców Jana Gryczmana i Marty z domu Gałązka. Ojciec był robotnikiem w hucie – ” Łabędy”, matka zaś pieczołowicie dbała o stare tradycje, zwyczaje , czego dowodem jest polskie imię córki. Do niemieckiej szkoły podstawowej Jadwiga Gryczmanówna uczęszczała w latach 1891 – 1899 . Czytać i pisać po polsku nauczyła się w domu od matki ze starego katolickiego modlitewnika. Z woli rodziców uczęszczała na polską naukę religii. Od nich też przejęła cały bogaty dorobek tradycji Po ukończeniu szkoły pomagała matce w gospodarstwie domowym. Jadwiga miała jednego brata, który czuł się Niemcem. W rodzinie Gryczmanów bowiem, jak w nie jednej śląskiej rodzinie, dzieci były narodowościowo podzielone. Dla Jadwigi, gorącej patriotki, był to nie kończący się dramat. Swoisty kult polskiego imienia Jadwiga przejęła od swej matki, wzdrygała się na wieść, że sąsiadki dawały swym dzieciom imiona niemieckie. Po ukończeniu Szkoły Ludowej w roku 1899 pracowała w hucie “Hermina “, a także działała w Towarzystwie śpiewaczym “Harmonia” i Towarzystwie Polek w Gliwicach. W 1904 roku wyszła za mąż za Wincentego Marka pracownika huty “Łabędy”, patriotę , działacza polskiego i robotniczego pochodzącego z Kozłowa koło Łabęd. W 10 lat po śmierci Jadwigi i Wincenty Markowie przeprowadzili się do Gliwic. Nie mieli własnych dzieci ,jedynie zaadoptowaną siostrzenicę Annę Garus, której matka przy porodzie zmarła. Ich przybrana córka Anna jako mała dziewczynka deklamowała wiersze polskich wieszczów na wieczornicach. Jadwiga Markowa ubierała ją w tedy strój krakowski, by w ten sposób zademonstrować polskoćć. Markowie wraz z dr. Styczyńskim i działaczką Stępniewiczową organizowali Koło Polek. Od 1920 roku Jadwiga Markowa działała w Polskim Komisariacie Plebiscytowym w Gliwicach. Podczas III powstania śląskiego była w pułku gliwickim Stanisława Mastalerza – prowadziła kuchnię dla powstańców. Wincenty Marek, uczestnik III powstania, został w akcji plebiscytowej ciężko pobity i cała rodzina musiała opuścić Gliwice. W czasie trwania plebiscytu niemieckie bojówki wybijały szyby w oknach Polaków. Tego doświadczyła również rodzina Moraków. W 1922 roku Markowie przybyli do Nowego Bytomia i zamieszkali przy ulicy Czarnoleskiej 4. Przyjęła ich hutnicza rodzina Dominów.
Tutaj Markowa założyła koło Uchodźców Polskich, a przy nim Towarzystwo Polek (zrzeszające kobiety zamężne), także Towarzystwo Młodych Polek (zrzeszające kobiety niezamężne). Zainicjowała również harcerstwo w Nowym Bytomiu.Założyła stołówkę dla bezrobotnych (obecnie ul. Furgoła). Opiekowała się biednymi i wielodzietnymi rodzinami. Załatwiała im pracę u dyrektora huty “Pokój” Brunona Absalona. Jadwiga Markowa często wstawiała się za potrzebującymi. Będąc radną w Miejskiej Radzie Narodowej, służyła ludziom, zwłaszcza tym z marginesu społecznego – założyła ochronkę dla dzieci (mieszczącą się przy Poczcie). Ponadto prowadziła kursy kroju, szycia i gotowania. Urządzała przestawienia, wieczorki “babskie combry”, imprezy rocznicowe oraz uczyła pieśni i modlitw. W 1931 roku z powodu braku uczniów rozwiązano mniejszościową szkołę niemiecką w nowym Bytomiu, a to dzięki stałej agitacji Jadwigi Markowej na rzecz polskości. Markowa dostarczała również książki nowobytomskiej młodzieży zaciągniętej do wojska, tworząc w ten sposób więzi z młodym pokoleniem. Działała bardzo ofiarnie. Przy tym była konsekwentna i wytrwała.
Już w tedy można było mówić o jej żelaznym charakterze. Będąc Polką orientacji Józefa Piłsudskiego, uczestniczyła w jego pogrzebie. Międzywojenna Rzeczpospolita Polska za całokształt prac na polu krzewienia i budzenia świadomości polskiej Górnoślązaków nadała Jadwidze Markowej Srebrny Krzyż Zasługi. Nadanego później złotego Krzyża Zasługi nie zdołało jej wręczyć z powodu napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę.
Z chwilą wybuchu wojny sama gotowała posiłki i kawę dla oddziałów podziemnych i wojska. Jeszcze w nocy z 3 na 4 września wydawała ostatnie posiłki dla walczących, po czym cała rodzina uciekała do Hajduk. Markowie przebywali u kuzynki w Hajdukach niecałe dwa dni. Wincenty Marek wrócił jednak do Nowego Bytomia i zauważył afisze informujące, że kto opuścił Nowy Bytom, ten pozbawiony będzie mieszkania. Powrócił do Hajduk i zakomunikował to żonie, która natychmiast wróciła do Nowego Bytomia. Dnia 6 września 1939 roku bojówkarze Freikorpsu wtargnęli do mieszkania Marków, chcąc dokonać rewizji, by sprawdzić, czy w mieszkaniu jest amunicja. Szukając rzekomo amunicji, znaleźli sztandar z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej z orłem polskim. Markową zabrali, każąc jej nieść sztandar (co uczyniła z dumą i zaszczytem). Zaprowadzili ją do piwnic przy “starej aptece” (apteka istniała do niedawna, obecnie w tym miejscu mieści się Bank Zachodni, ale jest tam pamiątkowa tablica), a sztandar wynieśli na podwórze i podpalili. Markowa przepadła bez śladu, a prowadzone przez rodzinę poszukiwania okazały się bezowocne. W tym miejscu należy wspomnieć, że piwnice pod “starą apteką” były miejscem tortur i śmierci wielu Polaków.Jedna z kobiet mieszkających w “Starej Aptece”, p. Makowska, była w tym czasie w sąsiedniej piwnicy i później odpowiadała jako świadek o śmierci Markowej.
Makowska nazajutrz widziała śladu wózka, które prowadziły pod płot parku huty “Pokój” i tam się kończyły. Na temat losów Jadwigi Markowej krążyły różne informacje, między innymi, że została spalona w wielkich piecach, że jest zakopana pod drogą prowadzącą do kościoła, a to w tym celu, by ludzie deptali po niej.
Ostatecznie jednak nie podający swojego nazwiska hitlerowiec po czasie publicznie zawiadomił rodzinę o jej śmierci. Szukano wówczas jej grobu. Poszukiwania trwały długo. Wreszcie 9 września 1945 roku znaleziono jej ciało pod płotem ogrodu huty “Pokój”, gdzie dzisiaj stoi odsłonięty w 1946 roku pamiątkowy obelisk (obecnie ulica ta nosi nazwę Jadwigi Markowej). Jej ciało było owinięte w płaszcz żołnierski i rzucone do dołu. Identyfikacji dokonał dr Bugdalski z Katowic, przewodniczący komisji.Pogrzeb odbył się 15 września 1945 roku. Jadwiga Markowa pochowana została w masowym grobie, a wraz z nią pochowani zostali między innymi Piotr Niedurny i Proksz. W takich okolicznościach zginęła Jadwiga Markowa , założycielka m.in. Towarzystwa Matek Polek, osoba, która wiele znaczyła dla Nowego Bytomia, dla Śląska i dla Polski – II Rzeczpospolitej.
Bibliografia:
1. ks. Górecki J., Nowy Bytom i jego mieszkańcy sprzed lat.,2001, s.197-204.
2. Wawszczyk J., Rudzki Obserwator 3/98,
Foto: Socha G., zbiory prywatne.
Opracował Sebastian Dworok